Skip to main content

Uroczystość Trzech Króli, Rok A, I - Rozważania

A takie tam "trzykrólowe" ...newsy
*** Zanim zaczniecie czytać, małe wyjaśnienie. Otóż, w wielu krajach na świecie (w Polsce również) obchodzi się dziś Uroczystość Trzech Króli. Mimo szczerych chęci opublikowania rozważań na piatek, 6 stycznia Roku I, uległem przemożnej presji polskiego katolicyzmu. I ...mam nadzieję, że mi to będzie wybaczone ***
 
Cała uwaga dzisiejszego święta ma jakby potrójny punkt ciężkości. I o tym chciałem z Wami dziś pogadać.
Z jednej strony jest nim nowonarodzone Dziecię, Jezus (to zupełnie zrozumiałe, bo gdy nasze życie zaczyna się kręcić wokół naszej osi, oddalamy się od Chrystusa, a wtedy zaczyna się dziać niebezpiecznie…) i Mędrcy ze Wschodu (to drugi punkt ciężkości – ale bliżej o tym za chwilę). Dowiadujemy się także, iż owi Mędrcy przybyli do Jerozolimy (i dla mnie jest to trzeci punkt ciążenia, gdyż do dzisiejszych czasów – z całym szacunkiem dla Rzymu – to właśnie Jerozolima nadal jest centralnym miejsce chrześcijaństwa).

Przyjrzyjmy się jednak wspomnianym Mędrcom. Tak właściwie bliżej nie wiadomo, kim byli i dlaczego przybyli? Co prawda tłumaczą się tym, że „ujrzeli (…) gwiazdę na Wschodzie” oraz że „przybyli (…) oddać Mu pokłon”, ale na zdrowy rozum ta historia nie trzyma sie ...[calosci]. Dla nas, ludzi XXI wieku, wiele elementów w tej opowieści wydaje się być tak nielogicznych, niesprawdzalnych, nie opartych na zdrowym rozsądku. Jakby to wszystko bylo szyte grubymi nićmi. A skoro tak, to: opcja A. albo staje się nierealne do tego stopnia, że wierzymy w bajki razem z dziećmi, którym je opowiadamy; opcja B. albo dajemy się ponieść emocjom, lękom czy niepokojom podobnym tym, jakim uległ wpierw król Herod, a potem z nim „cała Jerozolima”. No bo przecież mieszkańcy świętego miasta dobrze wiedzieli, że człowiek szalony (czytaj: chciwy władzy) jest nieprzewidywalny.

Na rozwiązanie nie musieli długo czekać. I jeszcze dziwniejsze dla mnie to to, że chociaż znamy konsekwencje tamtego zdarzenia, jakże częste i bliskie codzienności bywają nam współczesne stany „ciszy przed burzą”. Oto pozornie zachowany spokój w mediach; pozorna życzliwość ukrywająca gniew i wewnętrzny podział; pozorna obojętność, że niby wszystko jest pod kontrolą; pełna naciąganej tolerancji poprawność… Każdy jednak jest mędrcem i wie, że coś wisi w powietrzu, nabrzmiewa, tężeje, jak przysłowiowy miecz nad głową skazańca.

No cóż, Mędrcy zobaczyli gwiazdę, to prawda. A jednak nie mieli odwagi właściwie odczytać obłędu obecnego we wzroku Heroda. Co więcej, z założenia traktując go jako równego sobie mędrca, dolali nieświadomie oliwy do już palącego się stosu krzywdy i cierpienia.
Jak w dzisiejszych czasach ustrzec się niefortunnego zbiegu okoliczności i faktycznie czcić Tego, którego majestat uwielbiają wszystkie gwiazdy i ciała niebieskie? Nie ma na to sposobu. No może poza tym, by Jezus Chrystus – niezależnie od tego, co mówi i myśli tzw. świat – dla nas był jedynym „punktem ciężkości” w życiu, myślach i słowach… I tego wam właśnie chcę życzyć!